czwartek, 22 października 2015

O Kallosach słów kilka

Kosmetyki węgierskiej firmy Kallos są znajome każdej włosomaniaczce. Kallosowe maski w mojej pielęgnacji są obecne praktycznie od jej początku, a aktualnie w swoich zbiorach mam aż sześć opakowań. Nie dość, że możemy wybrać spośród dużej ilości masek, o zupełnie różnych składach, to jeszcze za litr zapłacimy grosze. Czy za taką cenę, możemy dostać coś ponadprzeciętnego? Czytajcie dalej, a dowiecie się co o tym myślę :)


Za co pokochałam Kallosy?
- Efekt, jaki zostawiają na moich włosach. Po ich użyciu zawsze są miękkie, wygładzone i nie mam najmniejszych problemów z ich rozczesaniem. Często uzyskuję większą objętość, a strach przed obciążeniem już mi nie towarzyszy, bo wiem, że przy umiejętnym stosowaniu maski ryzyko jest praktycznie zerowe.
- Ich różnorodność w wykorzystaniu. Stosowałam je już na każdy możliwy sposób i sprawdzają się nałożone pod ciepły kompres na 30min, czy nawet godzinę, a także na 5 minut, gdy nie mamy czasu na dłuższą pielęgnację.Wiadomo jednak, że zadziałają o wiele lepiej, gdy będą miały na to dłuższą chwilę. Kolejnym ze sposobów użycia jest nakładanie maski pod olej. Moje włosy bardzo lubią podwójne odżywianie i po takim zestawie po myciu nie potrzebują już żadnego produktu. Wiele dziewczyn używa masek Kallosa do mycia włosów i skalpu, chwaląc je sobie przy tym, jednak ja wykorzystuję je tylko do mycia na długości, ze względu na szybkie przetłuszczanie się mojej skóry głowy. Raz w ramach eksperymentu, użyłam Kallos Keratin zamiast szamponu, a efekty były takie jak się spodziewałam. Po kilkunastu godzinach włosy były już przetłuszczone u nasady. Poza tym, maski świetnie emulgują przeróżne, nawet te najcięższe oleje.
- Składy - krótkie i treściwe. Przestudiowałam już wiele składów Kallosów, szukając tych, które najbardziej polubiłyby się z moimi włosami. Po tej lekturze, wywnioskowałam, że praktycznie każda maska ma w składzie Ceatryl Alcohol (alkohol tłuszczowy i emolient, jest on nieszkodliwy i ma bardzo mało wspólnego z Alcohol Denat., więc o przesuszenie nie trzeba się martwić) i Cetrimonium Chloride (substancja powierzchniowo czynna, emulgator, konserwant). Poza tym, w zależności od rodzaju maski, znajdujemy w nich również m.in. oleje, aloes, proteiny, witaminy, najczęściej nad zapachem (Parfum), więc mamy pewność, że zapewnienia producenta o nawilżeniu czy odżywieniu to nie jest pic na wodę. W Kallosach możemy spotkać dwa silikony, Cyclopentasilioxane (jest to silikon przyjazny, lotny) oraz Dimethiconol (silikon bardzo łatwo zmywalny). Pojawiają się one różnie, część z masek je zawiera, część nie. 
- Opakowania. Jestem z tego typu osób, które zwracają uwagę na szczegóły i nie lubię, gdy któryś z moich kosmetyków ma tandetną szatę graficzną (wiem, że to może być dla was trochę dziwne). Opakowania masek Kallos od samego początku bardzo mi się spodobały, ze względu na ich kolory oraz po prostu jak dla mnie przyjazny dla oka wygląd :) Poza tym słoje, w których znajdują się maski są całkiem przyjemne w użytkowaniu (trochę ciężko je odkręcić mokrymi dłońmi, przynajmniej ja mam z tym kłopot). Cały produkt idzie bez problemu wydobyć ze środka. Przeszkadza mi jedynie, że nie ma dodatkowego zabezpieczenia, więc nie mamy pewności czy ktoś w sklepie przed nami nie wtykał tam swoich wścibskich paluchów.


 - Zapach. W tym wypadku nie jestem wybredna, przeszkadzają mi jedynie mocno chemiczne zapachy. Kallosy są bardzo przyjemne "w wąchaniu", nie spotkałam się jeszcze z takim, który by mnie od siebie odepchnął właśnie przez woń. Dodatkowo, jest dość trwały i czuć go jeszcze trochę po umyciu.
- Cena. Za efekt, jaki dają , około 10 zł za litr, a 4 zł za 275ml to jak dla mnie śmiesznie mało :)  

Jak z pośród wielu rodzajów masek wybrać tą idealną dla siebie?
Myślę, że to nie będzie trudne, ze względu na krótkie składy, w których nawet mało doświadczona włosomaniaczka by się odnalazła. Jeśli wasze włosy lubią olej lniany, kupcie Kallos Color, oliwę z oliwek - Banana, makadamię - Omega. Jeśli brakuje wam nawilżenia, polecam Aloe, natomiast jeśli wasze włoski potrzebują solidnej dawki proteiny, nie wahajcie się i kupcie Keratin, bądź Milk. Sądzę, że znalezienie swojego ulubieńca nie będzie trudne, wystarczy przestudiować składy :)


Moi ulubieńcy
Każda z masek Kallos, które przetestowałam, działa na moje włosy dobrze, ale muszę wyróżnić trzy, z którymi bardzo się polubiłam i na pewno do nich wrócę. Jest to emolientowe Omega i Color oraz nawilżająca Aloe. Są na prawdę świetne, włosy po nich zawsze są dociążone, miękkie i wygładzone. Te produkty należą do "pewniaków" i korzystam z nich zawsze, gdy chcę mieć pewność, że moje włosy będą wyglądać pięknie.


Gdzie kupuję swoje maski?
Dostępność Kallosów z dnia na dzień jest coraz lepsza. Kiedyś można je było upolować tylko na stronach internetowych z kosmetykami, bądź Allegro, a teraz kupicie je bezpośrednio w drogerii Hebe, widziałam je ostatnio nawet w małej drogerii w mojej miejscowości.


Podsumowując. 
Maski Kallos, to tego typu maski, po których włosy zawsze wyglądają świetnie. Jeśli ktoś szuka kosmetyku do włosów, który sprawdziłby się w codziennym użytkowaniu, jak najbardziej polecam przetestowanie produktów tego węgierskiego producenta :-)





A wy polubiłyście się z Kallosami?
Macie jakieś maski z tej firmy w swoich zbiorach? :)
Buziaki, Julia.

8 komentarzy:

  1. Ale to fajnie rozpisałaś :) Teraz już wiem, że muszę się skusić na Omegę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbię kallosy całym sercem, mimo, że color się nie sprawdził. Aktualnie mam litrowy słój algae i jestem nim zachwycona jeszcze bardziej niż moim ulubieńcem - silkiem.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja stosowałam już Keratin (średnio się spisywała), chocolate (cudowna, a do tego ten zapach....i gdzie dostałaś mniejsze opakowanie jej? Widuję same litrowe akurat tej konkretnej), milk (kolejny ulubieniec :) ), latte (też dobra, ale milk lepsza) i jasmine (najgorszy zapach maski, jaka miałam...a działanie ok). Też planuję zrobić taki wpis, żeby pamiętać zawsze, jak konkretnie która się u mnie spisywala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejszą Chocolate upolowałam w małej drogerii w Międzyzdrojach :)

      Usuń
  4. Mam wersję Keratin, Aloe, Blueberry i odlewkę Silk :) Aloe niestety lekko puszy mi włosy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałaś używać Aloe w połączeniu z małą ilością oleju? :)

      Usuń
    2. Olej dobry pomysł. Trzeba uważać na humekanty przy tak wilgotnym okresie. Inaczej zawsze będziesz mieć puszek na głowie :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)